Ksiądz biskup Leon Wetmański z Płocka udał się kiedyś na rekolekcje dla sióstr zakonnych. Podczas rozmowy jedna z nich zwierzyła się, iż chciałaby zostać męczennicą. Wtedy biskup nagle spoważniał i zdecydowanie odrzekł: „Do łaski męczeństwa trzeba się przygotowywać całe życie, inaczej, gdyby to męczeństwo przyszło, nie wytrwa dusza”. Inni zapamiętali, że podczas spowiedzi w konfesjonale często powtarzał: „Na łaskę męczeństwa trzeba sobie zasłużyć”. Miał 46 lat, gdy w 1932 roku spisał swój testament: „Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Boże Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali”. Nie wiedział jeszcze, iż dziewięć lat później przyjdzie mu tej łaski dostąpić. W 1933 roku w Niemczech władzę przejęli narodowi socjaliści na czele z Adolfem Hitlerem. W Norymberdze na zjeździe nazistowskiej młodzieżówki Hitlerjugend jej członkowie śpiewali: „Żaden podły ksiądz nie wydrze z nas uczucia, że jesteśmy dziećmi Hitlera. Czcimy nie Chrystusa, lecz Horsta Wessela [23-letni bojówkarz, zastrzelony w 1930 roku w Berlinie]. Precz z kadzidłami i wodą święconą. Kościół nie rozumie, co dla nas jest cenne. Ta swastyka przynosi zbawienie światu; chcę podążać za nią krok w krok…”. I miliony Niemców „podążyło za swastyką”, co przyniosło niewyobrażalne cierpienia całej Europie, a ich pierwszą ofiarą stała się Polska.
Płoccy pasterze
Wrogowie naszej Ojczyzny, mający w planach jej zniszczenie, doskonale wiedzieli, iż polskich dziejów nie można oddzielić od chrześcijaństwa. Dlatego przystępując do walki z Narodem, zawsze uderzali w Kościół. Tak było i podczas II wojny światowej. Prawdę o polskim trwaniu trafnie oddał generalny gubernator Hans Frank: Gdy wszystkie światła dla Polski zagasły, to wtedy zawsze jeszcze była święta z Częstochowy i Kościół. Nie należy o tym nigdy zapomnieć„.
W tym twierdzeniu oprócz założeń nazistowskiej ideologii tkwiło źródło nienawiści wobec polskiego duchowieństwa, które należało zniszczyć, aby potem unicestwić Naród. Dlatego spośród dziesięciu tysięcy polskich duchownych Niemcy zamordowali co piątego, a tysiące przeszły przez obozy i więzienia… Wśród nich są płoccy księża biskupi – Antoni Julian Nowowiejski i Leon Wetmański.
Ksiądz arcybiskup Nowowiejski, ordynariusz płocki, miał już 83 lata, kiedy niemieckie gestapo przyszło go aresztować w 1940 roku. Razem z nim zabrano młodszego o blisko 30 lat biskupa pomocniczego diecezji płockiej ks. Leona Wetmańskiego. Mimo iż dzieliło ich pokolenie, obu połączyła żarliwa wiara, poświęcenie w pracy charytatywnej – ”promieniowanie dobrocią„, skromność, ogromna pracowitość i w końcu męczeńska śmierć.
Antoni Julian Nowowiejski przyszedł na świat 11 lutego 1858 roku we wsi Lubienia koło Starachowic (tego dnia, w odległym Lourdes we Francji, Bernadetcie Soubirous po raz pierwszy objawiła się Matka Boża, wzywając do pokuty w intencji grzeszników oraz odmawiania Różańca). Po ukończeniu seminarium duchownego w Płocku studiował jeszcze w Akademii Duchownej w Petersburgu i tam przyjął święcenia kapłańskie w 1881 roku. Po powrocie był profesorem liturgiki, teologii moralnej i łaciny, a później rektorem w płockim seminarium duchownym.
Pracę duszpasterską łączył z działalnością charytatywną i naukową. Jest autorem monumentalnego dzieła ”Wykład liturgii Kościoła katolickiego„ oraz wielokrotnie wznawianego ”Ceremoniału parafialnego podstawowego podręcznika duchowieństwa parafialnego„. Opracował także historyczną monografię Płocka. Ksiądz arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski angażował się w pracę społeczną, rozbudował seminarium, założył Niższe Seminarium Duchowne, i Muzeum Diecezjalne, inicjował i wspierał działalność Akcji Katolickiej, przebudował katedrę. Nie zabrakło jego głosu w momentach przełomowych dla Polski. W listopadzie 1918 roku wystosował list pasterski, w którym wskazywał swym diecezjanom obowiązki wobec państwa w związku ze zbliżającymi się wyborami do parlamentu. ”Naród na posłów wybierać spośród siebie powinien ludzi najlepszych, to znaczy ludzi wysokich zalet umysłu i serca… tych tylko, których życie nam znane daje pewność, że w sejmie będą postępowali zgodnie z przykazaniami Bożymi, będą dbali o wiarę i religię naszą, która jest podstawą prawdziwego szczęścia„ – pisał ks. bp Nowowiejski.
Od końca 1927 roku jego biskupem pomocniczym był ks. bp Leon Wetmański pochodzący z Żuromina. Od najmłodszych lat wzrastał w kulcie Matki Bożej. Pragnął zostać nauczycielem, ale jego wystąpienia przeciwko rusyfikacji i udział w strajku młodzieży w 1905 roku, doprowadziły do wyrzucenia ze szkoły. Mimo tych represji ukończył gimnazjum i dalszą naukę kontynuował w seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął w 1912 roku z rąk księdza biskupa Nowowiejskiego, po czym został wysłany na dalsze studia do Petersburga. Nie ustawał w pracy charytatywnej wśród swych rodaków. Udało się mu opuścić pogrążoną w bolszewickiej pożodze Rosję i jesienią 1918 roku przybył do niepodległej już Ojczyzny. Osiadł w Płocku, gdzie podążał szlakiem swego ordynariusza ks. bp. Nowowiejskiego, zostając ojcem duchowym i profesorem w miejscowym seminarium. Wśród przyszłych kapłanów zdobył ogromny autorytet. Nazywano go ”ascetą o głębokiej wiedzy naukowej„, zawsze pomagał potrzebującym, kierował diecezjalną Caritas.
Wielki Piątek 1941 roku w Działdowie
Po wybuchu drugiej wojny światowej płoccy biskupi nie skorzystali z możliwości ukrycia się, ale pozostali wśród swego ludu. Księdza biskupa Wetmańskiego Niemcy aresztowali na krótko już w listopadzie 1939 roku. Ponownie przyszli po niego w lutym 1940 roku i wywieźli razem z ks. abp. Nowowiejskim do Słupna. Internowani hierarchowie mogli jednak nadal odprawiać Msze Święte, a ks. bp Wetmański zdołał jeszcze potajemnie wyświęcić kilkunastu alumnów.
Na początku marca 1941 roku przewieziono ich do obozu koncentracyjnego w Działdowie, gdzie mimo bicia i innych tortur wspierali modlitwą pozostałych więźniów. Niemcy nie uszanowali sędziwego wieku – 83-letniego – ks. abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, zadając mu moralne i fizyczne cierpienia. Na oczach współwięźniów przeganiali go do latryny i z powrotem. Zerwali mu z szyi krzyż i kazali podeptać. Arcybiskup jednak z szacunkiem podniósł krucyfiks i ucałował. W Wielki Piątek, 11 kwietnia 1941 roku, po upadku na ziemię został uderzony w skroń biczem zakończonym ołowiem. Mimo tych męczarni ze spokojem poddawał się woli Bożej. Starał się też umacniać duchowo innych kapłanów z Płocka więzionych w obozie. Jego śmierć nastąpiła prawdopodobnie 28 maja 1941 roku. Jako jej powód Niemcy podali ”uwiąd starczy„. Nie wiadomo, gdzie został pochowany.
Księdzu biskupowi Leonowi Wetmańskiemu przyszło znosić męczarnie jeszcze kilka miesięcy. Przeżył epidemię tyfusu, która wybuchła w obozie, ale wkrótce potem został zamordowany. Niemieccy oprawcy podali jego datę śmierci – 10 października 1941 roku.
Obu biskupów beatyfikowano w gronie 108 polskich męczenników drugiej wojny światowej. Do przybyłych pielgrzymów z diecezji płockiej Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: ”Jest to niezwykły dar Opatrzności. W tragicznych latach wojny i okupacji Bóg dał Wam dwóch pasterzy, świadków bezgranicznej miłości Chrystusa„.

Dr Jarosław Szarek IPN Kraków