ŚW. JOANNA BERETTA MOLLA urodziła się w Magencie, niedaleko Mediolanu, w 1922 r. Dom, w którym rosła, pełen był miłości i wiary. Dzieci razem z matką codziennie modliły się i chodziły na Mszę św. W 1942 r. Joanna rozpoczęła studia medyczne. Niestety również w tym roku, jedno po drugim, w odstępie zaledwie czterech miesięcy umarli jej rodzice. Żywa wiara i zaufanie Bogu nie pozwoliły na pogrążenie się w rozpaczy osieroconemu rodzeństwu. Studiując, Joanna podjęła intensywną pracę w szeregach Akcji Katolickiej i Stowarzyszeniu św. Wincentego a Paulo. Głosiła katechezy dla dziewcząt. Z zachowanych do dziś jej notatek z tego okresu przebija ogromna dojrzałość wiary i odpowiedzialność za każde słowo. Jej siostra i dwóch braci wybrało drogę zakonnego powołania. Joanna też miała taki zamiar, ale stan zdrowia jej na to nie pozwalał. Chciała zostać misjonarką.

Po uzyskaniu dyplomu z medycyny i chirurgii w 1949 r. na Uniwersytecie w Pawii, otworzyła klinikę medyczną w Mesero (koło Magenty). W kolejnym roku zrobiła specjalizację z pediatrii na uniwersytecie w Mediolanie, gdzie później prowadziła swoją praktykę lekarską.

W 1951 r. po raz pierwszy przypadkowo spotkała inżyniera Piotra Mollę. Kolejne spotkanie nastąpiło trzy lata później. Od tego czasu byli już nierozłączni. Kochali się bardzo, byli sobą zauroczeni. Wiedzieli, że chcą być ze sobą na zawsze. Snuli plany założenia rodziny otwartej na Boga i Jemu uległej. Na dziesięć dni przed ślubem Joanna pisała do Piotra: „Chciałabym, aby nasza nowa rodzina mogła się stać jakby wieczernikiem zjednoczonym wokół Jezusa”. 24 września 1955 r. Joanna i Piotr wzięli ślub. Byli ludźmi pracowitymi, ale pogodnymi i szczęśliwymi. Cechowała ich rzetelność i uczciwość. Starali się spędzać razem jak najwięcej czasu. Chodzili po górach, jeździli na nartach, lubili koncerty i przedstawienia teatralne. Joanna interesowała się modą, przeglądała nowe żurnale. Była elegancką i zadbaną kobietą. Umiała prowadzić samochód, co w tamtych czasach nie było częste wśród kobiet.

Państwo Molla chcieli mieć dużo dzieci. Rok po ślubie, w 1956 r., urodził się Pierluigi. W 1957 r. przyszła na świat Maria Zita, a dwa lata później – Laura. W 1962 r. miało urodzić się kolejne dziecko. We wrześniu 1961 r., pod koniec drugiego miesiąca ciąży, okazało się, że w macicy Joanny rozwinął się włókniak, który zagrażał rozwijającemu się płodowi i życiu matki. Mimo wskazań medycznych do przerwania ciąży, Joanna zdecydowała się donosić ją do końca. Wiedziała, zwłaszcza jako lekarz, że stan jest poważny. Zdawała sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Od początku stanowczo domagała się ratowania życia dziecka za wszelką cenę. Operacja usunięcia włókniaka udała się, dziecko mogło rosnąć bez przeszkód, ale stan zdrowia matki pogorszył się. Był to trudny czas dla całej rodziny. Mimo gorących modlitw o ocalenie matki i dziecka, Bóg zdecydował inaczej. 20 kwietnia 1962 r., w Wielki Piątek, Joanna przyjechała do szpitala. Nazajutrz rano urodziła zdrową, piękną córeczkę, ale sama znalazła się w agonii. Tydzień później – 28 kwietnia 1962 r. zmarła. Oddała swoje życie za dziecko, by mogło się bezpiecznie urodzić. Miała niecałe 40 lat. Przez siedem lat była mężatką. Pozostawiła męża i czworo małych dzieci. Mąż, rodzina, przyjaciele, ale też pacjenci, którym służyła, zapamiętali ją jako dobrą i delikatną kobietę.

Mąż po jej śmierci powiedział: „Aby zrozumieć jej decyzję, trzeba pamiętać o jej głębokim przeświadczeniu – jako matki i jako lekarza – że dziecko, które w sobie nosiła, było istotą, która miała takie same prawa, jak pozostałe dzieci, chociaż od jego poczęcia upłynęły zaledwie dwa miesiące”.

Św. Jan Paweł II beatyfikował Joannę podczas Światowego Roku Rodziny 24 kwietnia 1994 r., a kanonizował ją dziesięć lat później – 16 maja 2004 r. Na uroczystej Mszy św. byli obecni m.in. mąż Joanny i najmłodsza córka – Joanna Emanuela.

ŚW. MONIKA urodziła się ok. 332 r. w Tagaście (północna Afryka), w rodzinie rzymskiej, ale głęboko chrześcijańskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, Patrycjusza, członka rady miejskiej w Tagaście. Małżeństwo nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia chrztu. W wieku 22 lat urodziła syna – Augustyna. Po nim miała jeszcze syna Nawigiusza i córkę, której imienia historia nam nie przekazała. Nie znamy także imion innych dzieci.

W 371 r. zmarł mąż Moniki. Monika miała wówczas 39 lat. Zaczął się dla niej okres 16 lat, pełen niepokoju i cierpień. Ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca, żył bardzo swobodnie. Poznał dziewczynę; z tego związku narodziło się nieślubne dziecko. Ponadto młodzieniec uwikłał się w błędy manicheizmu. Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając dla niego u Boga o nawrócenie. Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by zetknąć się z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika odnalazła syna. Pewien biskup na widok jej łez, kiedy wyznała mu ich przyczynę, zawołał: „Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga”. To były prorocze słowa. Augustyn pod wpływem kazań św. Ambrożego w Mediolanie przyjął chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie.

Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii w 387 r.

BŁOGOSŁAWIENI MARIA I ALOJZY QUATTROCCHI pobrali się w 1905 r. w bazylice Santa Maria Maggiore. On pochodził z Katanii. Urodził się 12 stycznia 1880 r., ale dorastał w Rzymie, dokąd przeniosła się cała rodzina. Studiował prawo na Uniwersytecie Rzymskim, a później – jako szanowany adwokat – pełnił służbę publiczną w instytucjach, bankach i ministerstwach. Należał we Włoszech do promotorów skautingu, ruchu młodzieżowego zainicjowanego przez Roberta Baden-Powella, którego polską odmianą stało się harcerstwo. Systematycznie pracował nad sobą, pogłębiając wiedzę religijną, m.in. przez uczestnictwo w kursach teologii na najstarszej watykańskiej uczelni – Gregorianum. W okresie rządów Mussoliniego kilkukrotnie odmawiał objęcia rozmaitych wysokich godności, bo nie chciał wiązać się z faszystowskim reżimem.

Ona pochodziła z Florencji. A wywodziła się ze znamienitego rodu książęcego, z którego pochodził m.in. Lorenzo Corsini, czyli papież Klemens XII (na Stolicy Piotrowej w latach 1730– 1740). Urodziła się 24 czerwca 1884 r. jako córka Angiola, kapitana grenadierów sardyńskich, i Julii, damy z arystokratycznego rodu Salvi. Jej rodzina przeniosła się do Wiecznego Miasta, gdzie Maria zdobyła wykształcenie humanistyczne. Miała już w swoim dorobku kilka książek, kiedy poznała przyszłego małżonka. Później także sporo publikowała na łamach prasy katolickiej oraz wydała kilkanaście pozycji o charakterze formacyjno-ascetycznym, poświęconych małżeństwu, rodzinie i wychowaniu dzieci. Działała w zarządzie włoskiej Akcji Katolickiej i prowadziła szeroko zakrojoną działalność charytatywną na rzecz ludzi chorych. Swoją autentyczną pobożnością przyczyniła się do ożywienia wiary męża, który stał się żarliwym, aktywnym katolikiem. Zaangażowali się w Ruch Odrodzenia Chrześcijańskiego i Front Rodzinny. W pierwszych czterech latach małżeństwa Maria urodziła troje dzieci. W październiku 1906 r. przyszedł na świat Filip, w marcu 1908 r. – Stefania, a w listopadzie 1909 r. – Cezary. Przewodnikiem duchowym rodziny został franciszkanin ojciec Pellegrino Paoli. Jak cenne było jego wsparcie małżonkowie, przekonali się w styczniu 1914 r. Gdy Maria była w czwartym miesiącu ciąży, lekarze stwierdzili u niej łożysko przodujące, oznaczające śmierć jej oraz dziecka i zalecili aborcję. Małżonkowie jednak odmówili i zdali się na wolę Bożą. W kwietniu urodziła się zdrowa Enrichetta.

Maria i Alojzy wychowywali swoje dzieci przykładem życia, m.in. podczas wspólnych spacerów i wycieczek, poświęcając im każdą wolną chwilę. Codziennie uczestniczyli całą rodziną we Mszy św., odmawiali Różaniec, a wieczorem wspólnie klękali do modlitwy. W 1920 r. dokonali w rodzinie intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Owocem głębokiego życia religijnego rodziny były powołania: Filip został księdzem Tarcisio, Stefania – benedyktynką Marią Cecilią, a Cezary – trapistą, ojcem Paolino. Enrichetta zaś opiekowała się nimi aż po kres dni.

Po 20 latach trwania związku małżonkowie, za radą ojca Paoli złożyli ślub czystości. Decyzja ta była wyrazem ich pragnienia wspólnego oddania się Bogu oraz dążenia do pogłębienia wzajemnej komunii duchowej i chrześcijańskiej doskonałości. Maria wyznała wtedy mężowi: „Mój kochany, możesz być pewny, że moja miłość do ciebie i czułość, jaką we mnie teraz wzbudzasz, są nieporównywalnie większe niż dawniej. Zrozum, że nie musisz czekać na niebo, żeby się ze mną zjednoczyć. Już teraz jesteś ze mną tak ściśle zjednoczony, jak nigdy przedtem. Pan Bóg nie dzieli, lecz łączy, bo jest Miłością. Pan Bóg jest radością, a nie smutkiem”.

Luigi zmarł 9 listopada 1951 r. Maria nadal publikowała artykuły i książki, m.in. autobiograficzne wspomnienia. Wyznała w nich, że pomimo odejścia nadal stale odczuwa obecność męża i wierzy, że kiedyś znowu pojedna się z nim w niebie. Maria zmarła 26 sierpnia 1965 r. i spoczęła u boku męża. Po latach, 21 października 2001 r., w Mszy św. beatyfikacyjnej uczestniczyło troje ich dzieci. Ks. Tarcisio liczył wtedy 95 lat, o. Paolino – 92 lata, Enrichetta – 87 lat; W homilii św. Jan Paweł II powiedział wtedy o ich rodzicach: „Małżonkowie ci w świetle Ewangelii i z wielkim ludzkim zaangażowaniem przeżywali swoją miłość małżeńską i służbę życiu. Z pełną odpowiedzialnością podjęli zadanie współpracy z Bogiem w przekazywaniu życia i poświęcili się wielkodusznie dzieciom, wychowując je i kierując ich drogami, by doprowadzić je do odkrycia Bożego planu miłości wobec nich”.